Samo Binz jest jak chyba każde niemieckie miasteczko b.czyste z zadbanymi trawnikami i ogólnie widać tu próbę zachowania jednego stylu co daje wrażenie harmonii. Długie i zadbane molo wdziera się w zatokę "Prorer Wiek" w kształcie półkola. Morze tu jest już wyciszone, wejścia na plażę ponumerowane (wstęp ze zwierzętami tylko na wyznaczonym wejściu) Ordnung muss sein! (czyli Porządek musi być! :-) Trafiliśmy akurat na jakiś festiwal i czas na głównej promenadzie umilały jednoczesne występy jakiejś jazzowej piosenkarki oraz ku ucieszcie nie tylko dzieci - komika.
Kosze na plaży są pozamykane i dostępne tylko dla gości poszczególnych hoteli i pensjonatów.