Samochód udało się zdać bez utraty kaucji (100$) - przyłożyliśmy się do tego aby wyglądał jak w chwili pobrania choć nie łatwo jest umyć ciężarówkę :-) no i jeszcze trzeba było odkupić antenę która złamała się w pewnym momencie po tym jak uszyliśmy i zawiesiliśmy na niej małą polską flagę.
Mieszkamy na "Jackowie" u ciotki dziewczyny mojego kolegi. Są przemili i przyjmują nas jak najbliższą rodzinę. Ciotki syn sporo nam objaśnia jak się tu żyje. Jest tu sporo Polaków a zatem są i sklepy z polskim piwem, kiełbasą (prawie jak oryginalna), chlebem i Kościół Św.Jacka. Kiedyś, jak opowiada syn, mieszkało tu b.dużo Polaków teraz trochę się wzbogacają i przenoszą do atrakcyjniejszych dzielnic na obrzeża Chicago. Tu natomiast ściągają "Meksyki" jak się mówi na Maksykanów co z kolei spotęgowało również takie sprawy jak gangi i porachunki. W dzień po ulicach chodzimy jednak spokojnie, nie wyczuwa się tu złowrogich spojrzeń ani nic takiego - dostajemy jednak jedyny zakaz -jest to pojawianie się w czarnej dzielnicy zwanej "murzynowem" - tam ponoć nie zapuszczają się nawet biali policjanci.